Nastał
poranek. Pierwsze promienie słońca zaczęły wlewać się do wnętrza pokoju,
oświetlając twarz śpiącego Sasuke. Powoli otworzył oczy. Nie potrafił
spać, gdy światło padało prosto na jego powieki. Jednak wcale nie przeszkadzało
mu to, że się obudził. Nie przepadał za długim snem. Spanie powyżej
standardowych ośmiu godzin uważał za marnowanie czasu. Dlatego był zadowolony,
że sypialnia wychodziła na wschód, a jego łóżko znajdowało się dokładnie na
przeciwko balkonu. Nie musiał wcześniej nic przestawiać.
Przyszykował
sobie śniadanie. W torbach, które wcisnął mu wczoraj Naruto, znalazł
miodowe płatki i mleko. Rano nigdy nie miał ochoty jeść, a taki posiłek
nie dość, że lekki, to potrafił dać mu mnóstwo energii. Zawsze wydawało mu się,
że płatki są dobre dla dzieci, jednak kiedyś, z braku innych produktów, odkrył,
że zawierają one więcej cukrów niż inne rzeczy, które jadał na śniadanie.
Jedząc, zastanawiał
się nad planem dnia.
Dzisiaj
rozpoczynał śledztwo. Postanowił potraktować je poważnie, dlatego
zaczął od tego, od czego powinien rozpocząć każdy profesjonalny śledczy: od
analizy sytuacji, którą chce zbadać.
Sakura.
Sakura
była tytułem i tematem jego śledztwa. Tak ją określił. W gruncie rzeczy nie
tęsknił jakoś specjalnie za koleżanką z drużyny. Po prostu chciał wiedzieć, co
się z nią działo. Uchiha musiał się dowiedzieć. Nie mógł zostawić swojego
urażonego ego na pastwę losu. Nie mógł pozwolić, żeby szalenie zakochana w nim
dziewczyna nagle przestała się nim interesować. Nie mógł pozwolić, żeby jego
przyjaciele nie chcieli mu o niej nic powiedzieć. Ten, który przewyższa ich prawie
we wszystkim ma być okłamywany? O, nie. Grubo się pomylili.
Co
istotnego o niej wiedział?
Jej
umiejętności są dużo lepsze niż za czasów drużyny siódmej. Być może nawet
lepsze niż te, które zaprezentowała podczas wojny. Kilkakrotnie słyszał o niej,
jako o następczyni Tsunade. Szczególnie po śmierci Piątej. Podobno dorównywała
jej w umiejętnościach medycznych. W końcu także odblokowała pieczęć Byakugou.
Sasuke
założył także, że Sakura nadal go kocha. To była jego pierwsza teoria: Sakura
nie chce stanąć z nim w twarzą w twarz, dlatego poprosiła przyjaciół, by kryli
ją i tym samym jej głębokie, względem jego osoby, uczucie, tak długo jak się
da.
Właściwie
to była już trzecia. Dwie wcześniejsze musiał uznać raczej jako fikcję, bo były
zbyt nierzeczywiste.
Sakura
nie żyje.
To nie miałoby większego sensu.
Powiedzieliby mu o tym. Nie byłoby to faktem do ukrywania.
Sakura
faktycznie jest na misji.
Samo
w sobie było to zgodne z racjonalnym myśleniem, ale nikt nie odpowiedział mu od
razu. Na odpowiedź zdobył się jedynie Sai, który był w stanie zatuszować swoje emocje.
Sasuke wiedział, że kłamał.
Przeżuwając
mocno rozmoczone już miodowe krążki, uznał, że nad następnymi dwiema
teoriami też nie ma po co rozmyślać. Z bardzo prostego powodu: nie uznawał ich.
Były całkiem prawdopodobne, ale Sasuke nie chciał dopuścić ich do świadomości.
Sakura
nie chciała się z nim zobaczyć, bo doszła do wniosku,
że nie jest on odpowiednią osobą, którą powinna kochać.
Jednocześnie przeczyło to jednemu z jego
założeń.
Sakura
ma kogoś, przez co nie ma ochoty się z nim widzieć.
Sam
nie wiedział, co o tym sądzić. Ciężko mu było sobie wyobrazić koleżankę z
drużyny przy czyimś boku.
Wyszedł
z domu. Nie chciał tracić czasu, chociaż na razie nie zamierzał się ruszać z
Konohy. Przecież dopiero co przybył. Swoje kroki skierował do domu Naruto.
Pomimo tego, że Uchiha intensywnie stukał w drzwi, nikt nie otwierał. Przez
myśl przeszło mu włamanie się przez okno. Sasuke był pewien, że Naruto odsypia
wczorajszy wieczór. Blondyn zawsze miał mocny sen, który sake tylko wzmocniło.
—
Pan do Hokage? — Za plecami Sasuke rozbrzmiał miły głos. —Nie ma sensu się
dobijać — powiedziała starsza, przygarbiona kobieta.
Więc
jest to jedna z tych starszych pań, które zawsze wszystko wiedzą o swoich
sąsiadach, szczególnie, gdy robią, według nich, coś gorszącego, jak picie
alkoholu? —pomyślał Sasuke.
—
Wyszedł już do swojego gabinetu — dokończyła swoją wypowiedź.
Uchiha
był w szoku. Dziewiąta rano, dzień po zakrapianym spotkaniu i Naruto był już w
pracy? Chciał się o tym przekonać na własne oczy. Nie dowierzał, póki nie
wszedł do gabinetu i nie przywitała go uśmiechnięty Uzumaki.
—
Nie sądziłem, że będziesz mnie tak często odwiedzał! — powiedział na wstępie
Naruto.
Sasuke
podzielał jego zdanie. Widzieli się już trzeci raz w przeciągu doby. Faktycznie
często. Jednak teraz, podobnie jak za pierwszym razem, spotkanie to było
konieczne. Sasuke miał interes: drugi etap śledztwa.
—
Mógłbym zajrzeć do akt z ostatnich pięciu lat, Naruto?
Sprawdzenie
Sakury. Gdyby się dowiedział o jej przeszłości, z okresu powojennego, mógłby
odrzucić lub poszerzyć konkretne tezy. Ba! Może nawet od razu dowiedziałby się,
co się z nią teraz dzieje!
—
Akta? Po co ci akta? — Naruto nie krył zdziwienia. — Myślałem, że wpadłeś, żeby
pogadać o wczorajszym wieczorze.
—
Są mi potrzebne, bo...
—
Właśnie, wieczór! Sasuke, przyznaj, że ci się spotkanie podobało. No powiedz,
jak to było po tylu latach zobaczyć się ze starymi znajomymi? Coś świetnego!
Nie uważasz? —Naruto nie pozwolił dokończyć swojemu przyjacielowi, był bardzo
pochłonięty nową myślą.
—
Spotkanie było w porządku — powiedział Sasuke, dosyć twardym tonem. — Akta...— wyraźnie
zaintonował, zostawiając krótką przerwę przed dalszą częścią zdania, tak aby
Naruto mógł skupić się na głównym wątku — są mi potrzebne, ponieważ chciałbym
mieć jakiekolwiek pojęcie o tym, co działo się w wiosce podczas mojej
nieobecności. Mógłbym się wtedy stać jej pełnoprawnym mieszkańcem.
—
Rozumiem — odparł Uzumaki, wesołym głosem. — To miło, że chcesz być bliżej
tego, co dzieje się w wiosce.
Naruto
podszedł do drzwi znajdujących się w prawej części gabinetu. Sasuke podążył za
nim wzrokiem. Za drzwiami znajdowało się małe pomieszczenie. Dosłownie kilka
metrów na kilka. Do tej pory był pewien, że akta są trzymane w większych
schowkach i pod lepszą ochroną. Tu nawet nie było klucza. Ale to Naruto był
Hokage, dlatego nie chciał nawet rozwodzić się nad tym, co też mógł sobie
wymyślić.
—
To te akta. — Na pobliskim stoliku wylądowało kilka teczek z aktami, większej
lub mniejszej grubości, ułożone chronologicznie.
Sasuke
stwierdził, że jednak więcej było tych obszerniejszych. To tam spodziewał się
natrafić na jakiś ślad o Sakurze. Czuł, że właśnie trzyma w ręku rozwiązanie
całej zagadki.
—
Jeśli ci to nie przeszkadza, to pójdę i poczytam w domu. Wiesz, muszę się
skupić, a tu na pewno zaczną za niedługo przychodzić mieszkańcy, żeby
pozałatwiać różne sprawy. — Sasuke chciał się jak najszybciej oddać lekturze, a
wizja ciągle gadającego Naruto nie uśmiechała mu się.
—
Oczywiście! Nie ma problemu — powiedział blondyn, po czym klepnął Uchihę w
plecy z taką siłą, że omal wszystkie akta nie wylądowały na podłodze.
Sasuke
czym prędzej poszedł do domu. Gdy tylko wszedł do salonu, usadowił się wygodnie
na kanapie i wybrał najstarszą teczkę, tę która opisywała rok po wojnie.
"Liczba i
gęstość zaludnienia Konohy"— głosił nagłówek po otwarciu. Sasuke przekartkował
kilka stron. "Eksport i import" — coś mu się nie zgadzało. Otworzyła
na spisie treści, gdzie nagłówek wyjaśnił mu wszystko: "Rozwój gospodarczy
Konohy oraz wszelkie czynniki mu podlegające".
Statystyka
go nie interesowała, więc wziął pliki papierów z kolejnych lat. Doszedł
do dwóch wniosków, gdy przejrzał je wszystkie. Albo Naruto jest tak głupi, że
nie zrozumiał, o które akta mu chodziło albo zrobił go w konia, specjalnie
wciskając mu same dane statystyczne. Musiał z nim poważnie porozmawiać. Bez
zastanowienia wszedł do gabinetu Hokage. Nawet nie zapukał. Był teraz zbyt
rozdrażniony, aby wykrzesać z siebie odrobinkę kultury i zapukać. Uchiha są
kulturalni, gdy są w nastroju.
—
Sasuke! Jesteś wzorowym mieszkańcem! Przeczytać całość w takim tempie! —Naruto
najwyraźniej nie przeszkadzało to, że Sasuke wtargnął podczas narady z trzema
członkami ANBU. Grymas na twarzy Uchihy też nie wydawał się dla niego istotny.
—
Panowie, rozumiem, że się rozumiemy? — Naruto zwrócił się tym razem do
stojących przed nim shinobi. Ci skinęli tylko głowami i zniknęli w kłębach
dymu.
—
Głąbie, co żeś mi dał? — Sasuke nie miał zamiaru ukrywać swojego
niezadowolenia.
—
Akta.
—
Idioto! To było pytanie retoryczne... — Gdyby Sasuke dalej nie trzymał teczek,
które mógł wszędzie odłożyć, to facepalm, w jego wykonaniu, byłby czymś
nieuniknionym. — Nieważne. Chciałbym przejrzeć dokumenty związane z misjami z
ostatnich pięciu lat. — Naruto z zamyśleniem, podtrzymując się za podbródek,
potakiwał głową.
—
Niestety, ale to niemożliwe! — Uzumaki ze stanu głębokiego zamyślenia z
powrotem zaczął szczerzyć zęby.
Sasuke
działało to na nerwy.
I z czego on się tak cieszy? Palant...
Jego pierwsze wrażenie o Naruto, jako
dojrzałym władcy, całkowicie legło w gruzach.
—
Widzisz, jako "nowy" mieszkaniec — Naruto zrobił cudzysłów palcami —
nie możesz mieć dostępu do takich dokumentów. Wiem, że nie jesteś obcą osobą,
ale muszę być lojalny przede wszystkim wiosce, chociaż, jakby nie patrzeć,
jesteś jej częścią. To nie byłoby fair, gdyby moi podwładni pomyśleli,
że faworyzuję moich przyjaciół...
—
Dobra! Rozumiem. —Sasuke nie chciał dłużej słuchać monologu blondyna.
—
Świetnie! Pamiętaj, wszystko w swoim czasie! — krzyknął szczęśliwy Naruto, do
pleców przyjaciela, zanim zamknęły się drzwi.
Nadzieja
matką głupich, a wszystkie mamy trzeba kochać...
Sasuke
naprawdę wierzył, że dzięki Naruto rozwiąże całą zagadkę w raz, dwa. Jednak
ten, mimo ogólnej głupoty, zaczął przestrzegać regulaminu, etyki pracy... Nie
wiedział, jak to określić, stwierdził jedynie, że może to właśnie przemawia za
jego głupotą —niewykorzystywanie swojej pozycji. Przecież to, o co
"poprosił" nie było trudne do wykonania, ani w żaden sposób nie
narażało Naruto na krytykę. Nikt nie musiał się dowiedzieć. Dało się to zrobić
szybko, cicho i bezproblemowo.
Szybko,
cicho i bezproblemowo...
W głowie Uchihy pojawiła się pewna myśl,
która całkowicie odzwierciedlała te trzy przysłówki: włamanie.
Wystarczyłaby
chwila nieobecności Hokage. Drzwi prowadzące do pokoiku z aktami nie miały
dziurki na klucz. Czyli klucza także. Idea ta wydała się Sasuke bardzo kusząca,
ale była zbyt piękna.
Brak
jakiegokolwiek zabezpieczenia był zbyt podpadający. Praktycznie każdy mógł tam
wejść i wziąć, co tylko by zechciał. Pozostawało jedno rozwiązanie. Dokumenty
faktycznie ważne dla bezpieczeństwa wioski były trzymane w innym miejscu. W
pilnie strzeżonym miejscu.
Sasuke
głośno westchnął, przemierzając ulice Konohy. Miał taką ochotę na włam! Nie
mógł sobie jednak pozwolić na aż tak podejrzane zachowanie. Wtedy nie mógłby w
ogóle kontynuować śledztwa.
Właśnie!
Co powinien zrobić, gdyby jakimś cudem nie udałoby mu się wyciągnąć niczego z
akt? Popytać ludzi.
Sakura
była znaną, szanowaną i (jak słyszał) lubianą osobą nie tylko w Kraju Ognia,
więc w jej rodzinnej wiosce nikt nie powinien mieć problemu z powiedzeniem
kilku zdań o niej.
Ale
od kogo zacząć?
Podczas
mierzenia wzrokiem społeczeństwa i szukania w nim pierwszego celu, do nozdrzy
Uchihy doszedł apetyczny zapach. Sasuke odwrócił się o sto osiemdziesiąt
stopni. Ichiraku ramen. Wstąpił do środka.
Właściciel
budki z ramenem, jedynej w okolicy, znany był ze swojego gadulstwa, więc czemu
miałby nie spróbować dowiedzieć się czegoś o Sakurze?
—
Dzień dobry — burknął cicho Sasuke.
—
Dzień dobry! Proszę! Kogo ja tu widzę?! To już tyle lat. Ty-le lat... Jednak o
moim ramenie nie da się zapomnieć! — Właściciel niemalże od razu przeszedł z
melancholijnego nastroju, wspominając długą nieobecność Uchihy, do jeszcze
większej radości i dumy, którą sam u siebie zapoczątkował. Po chwili wpadł na
pomysł.- Ayame! Ramen dla Sasuke!
Zmieszana
Ayame wychyliła się zza parawanu, rumieniąc się lekko na widok klienta. Nigdy
nie podkochiwała się w Sasuke, jak większość jej przyjaciółek z wioski, ale kto
by się nie zarumienił na widok przystojnego mężczyzny, który rzekomo przepadł,
jak kamień w wodę?
—
Oczywiście wszystko na nasz koszt — dodał Teuchi*, śmiejąc się serdecznie.
—
Dziękuję — odpowiedział Sasuke. — Mimo nowego wyglądu nadal czuje się tu klimat
sprzed lat — postanowił wziąć Teuchiego na wspomnienia.
—
Prawda?! Jest dokładnie tak, jak wtedy, gdy chodziliście na misje. Wasza trójka
tak często tu jadała... A! Jeszcze pan Kakashi! Czwórka! — Mężczyzna uważał to
za bardzo ważny fakt, dlatego z wrażenia, że sobie o tym przypomniał, uderzył
ręką w blat.
Sasuke był
trochę zdziwiony entuzjazmem właściciela knajpki. Teuchi nie miał do niego
żadnych uprzedzeń. Właściwie Uchiha nie pamiętał, aby ten miał w przeszłości
jakichkolwiek wrogów. Stwierdził, że jest on jedyną osobą, której przyznałby
order za bycie najbardziej pokojowym człowiekiem na świecie.
—
Dokładnie, czwórka... Właśnie, proszę pana. Pamięta pan Sakurę, tę dziewczynę z
naszej drużyny?
—
Ależ oczywiście! Cudowna osoba i profesjonalna kunoichi w jednym! Pewnego razu,
będąc tu z Naruto, wyleczyła moją oparzoną rękę. To był taki mały wypadek przy
pracy. Zaczęło się od tego, że Matsuo, który dostarcza produkty do naszej
restauracji, spotkał w drodze do nas swojego kolegę, który wieszał szyld na
pobliskim sklepie... — Sasuke spostrzegł, że to nie będzie historia krótka i na
temat, dlatego, zdecydował się ją przerwać, póki było to jeszcze możliwe.
—
Cieszę się, że Sakura mogła panu pomóc. — Przed Sasuke właśnie wylądował talerz
z ramenem, podany przez Ayame. — Może wie pan, gdzie ją znajdę? Jeszcze tylko
jej nie udało mi się spotkać, a chciałbym powspominać z nią stare, dobre czasy.
Uchiha
widząc zamyślenie na twarzy Teuchiego zaczął jeść ramen. Chociaż nie był
specjalnie głodny, to konsumował potrawę dosyć szybko. Unoszący się z nad
dania aromat zachęcał do dalszego jedzenia. Po latach zrozumiał, dlaczego
Naruto zawsze był w stanie tyle tego pochłonąć.
—
Niestety, ale nic mi nie przychodzi do głowy...— Teuchi wyraźnie się zmartwił.
Martwi
się, bo mówi prawdę i nie potrafi mi pomóc? Czy może coś wie i martwi się tym, że
kłamie?
—
Od jakiegoś czasu już tu nie przychodzi. — Sprzedawca jednak postanowił
kontynuować, gdy zobaczył świetnie zagrany smutek Uchihy. — Zawsze przychodziła
tu z Naruto, ostatnio nawet Naruto tu nie przychodzi, ze względu na obowiązki.
Kiedyś przychodziła też z Saiem! Ale to i tak nijak się ma do obecnej sytuacji.
Już dawno jej nie widziałem.
Sai.
Znowu on.
Zalążek szacunku, który zaskarbił
sobie Sai u Sasuke właśnie zniknął. Stał się dla niego strasznie denerwującą
osobą. Irytującą.
Sasuke
dokończył ramen, podziękował za pyszny posiłek i wyszedł. Wiedział, że nic
więcej z niego nie wyciągnie.
Przechodził
między stoiskami znajdującymi się na ulicy. Każdy handlarz chciał zwrócić na
siebie jego uwagę. Głównie dlatego, że twarz Uchihy była dla wielu nowa,
dlatego widzieli w nim potencjalnego, przyszłego klienta. Nie mogli przepuścić
takiej okazji. Sasuke wykorzystywał sytuację i udawał zainteresowanie. Nawet
przy stoisku rybnym, które śmierdziało nieświeżymi rybami starał się być bardzo
uprzejmy.
Krępy,
niski sprzedawca cieszył się z jego zainteresowania. Do czasu.
—
Moja przyjaciółka kiedyś wspomniała mi o jakimś świetnym handlarzu ryb. Może
mówiła właśnie o panu?
—
Na pewno! Lepszego pan tu nie znajdzie! Mogę zadać niedyskretne pytanie? Jak
przyjaciółka ma na imię?
—
Sakura. Pewnie słyszał pan o niej. Właśnie! Nigdzie nie mogę jej spotkać. Nie
widział pan jej ostatnio?
Sprzedawca
wyraźnie zbladł.
—
Tak, słyszałem o niej. Chyba nie ma osoby, która by o niej nie słyszała.— W
głosie mężczyzny nie było już tyle zadowolenia, ile wcześniej.— Spotkałem ją
raz, może dwa, ale nigdy z nią nie rozmawiałem. Musiał pan pomylić osoby.
Zapewne ktoś inny polecił panu moje stanowisko.
—
Ale może ją pan widział? Tak po prostu, gdy przechodziła ulicą? W końcu pracuje
pan w samym centrum, na głównej ulicy w Wiosce. — Sasuke grał dalej.
—
Właśnie dlatego, że jest to główna ulica nie przyglądam się ludziom. Na minutę
tylu ich się tu przewija, że nie jestem w stanie każdemu się przyjrzeć, tym
bardziej kogoś zapamiętać. Kiedyś starałem się to robić, ale jedynym efektem
był ból głowy wieczorem.— Handlarz roześmiał się serdecznie. Tym akcentem dał
do zrozumienia Sasuke, że na tym się ich rozmowa zakończyła.
Nie
obserwuje ludzi? Oczywiście. W ogóle mnie nie zauważył i nie zachęcił do
podejścia do jego nędznego straganu.
Sasuke był lekko rozdrażniony. Handlarz na
pewno obserwował ludzi, musiał przecież wyłapywać "ofiary" z tłumu,
które zechciałaby zasilić swoimi pieniędzmi jego marny biznes.
Rozmawiając
z kolejnymi osobami niewiele zyskał. Rozmyślając nad tym, jakie techniki
podpytywania ludzi może jeszcze wykorzystać, poczuł strumień zimnej wody
spływającej po jego plecach. Na kilka sekund przymknął oczy i w ostatniej
chwili powstrzymał wybuch gniewu, gdy zobaczył przestraszone dzieci.
—
Bardzo pana przepraszamy! — wykrzyknęła dziewczynka, której blond loki były
porozrzucane we wszystkie strony.
—
Ja tylko goniłem siostrę! To ją chciałem oblać! — powiedział chłopiec,
wskazując na trzymany w ręku spryskiwacz do kwiatów.
—
Spokojnie, nic się nie stało. — Sasuke nawet uśmiechnął się lekko, co pozwoliło
rodzeństwu odetchnąć. Nie spodziewali się takiej reakcji. Byli przyzwyczajeni
dostawać naganę od nieznajomych, którzy dosyć często byli poszkodowanymi w
trakcie ich zabaw. — Ale byłbym wam bardzo wdzięczny, gdybyście mi pomogli.
—
Oczywiście! — wykrzyknęli chórem.
—
Znacie Sakurę?
—
Tak! — Blondyneczka ucieszyła się z pytania zadanego przez nieznajomego. — Pani
Sakura jest najlepszą osobą na świecie! Często pomaga mi...— Dziewczynka
dostała kuksańca w bok od brata.
—
Siostrzyczka chciała powiedzieć, że zawsze z chęcią leczyła nasze skaleczenia,
gdy bawiliśmy się przy szpitalu.
—
Więc już nie leczy?
—
Nie...— odrzekł chłopiec, a jego siostra posmutniała.
—
Ale czemu?
—
Bo nie — dziecięcą szczerość. Przeliczył się.
—
Musimy już iść, proszę pana. Za chwilę mama będzie nas wołać. — Starszy brat
popchnął lekko siostrę, która wykrztusiła tylko "Do widzenia." i po
chwili nie było już ich widać.
Sasuke
był już zmęczony. Nie dowiedział się niczego konkretnego, niczego, prócz tego,
co sam wcześniej wiedział. Jak to było możliwe? Przecież Sakura nie mogła ot
tak zniknąć! Miał wrażenie, że wszyscy są w jakiejś nienormalnej zmowie
milczenia. Może to jest jakiś kiepski żart? Może mieszkańcy chcą się odegrać na
ostatnim potomku klanu Uchiha, za te wszystkie lata krzywdy z jego strony?
To
nie miało sensu. Mózg Sasuke prawie eksplodował. Nawet jak dla niego, to było
za dużo, a wyobraźnia podsuwała mu coraz dziwniejsze scenariusze, które miały
tłumaczyć całą sytuację. Dlatego usiadł.
Drewniana
ławeczka była jedyną rzeczą, na której się nie zawiódł dzisiejszego dnia. Nie
odstawała z niej żadna drzazga, a dodatkowo okazała się bardzo wygodna dla jego
wykończonego tyłka.
Korzystając
z chwili spokoju, którą sam sobie załatwił, przymknął powieki i zaczął wdychać
głęboko powietrze. Mimo, że przebywał na świeżym powietrzu, czuł pewnego
rodzaju duszność, której chciał się pozbyć. W takim miejscu łatwo było także o
przejrzystość umysłu.
Ławeczka
była usytuowana na naturalnym wzniesieniu, na uboczu wioski. Wokoło było
słychać tylko cichy śpiew ptaków, dochodzący z koron znajdujących się w pobliżu
drzew. Trawę porastały kolorowe kwiaty, które pachniały dymem tytoniowym...
Sasuke
zaczął się krztusić.
Skąd
u licha wziął się tu dym tytoniowy?
Nie
musiał daleko szukać. Zza wierzchołka pagórka wydobywała się niebieskoszara
smuga. Wstał i poszedł jej śladem. Chciał się dowiedzieć, kto przerwał mu
chwilę relaksu.
Gdy
stanął na najwyższym punkcie wzniesienia, pod swoimi stopami zobaczył leżącego
na plecach mężczyznę, z jedną ręką założoną pod głowę i włosami spiętymi w
kitkę.
Shikamaru.
Mógł
się od razu domyślić. W końcu już dzień wcześniej poznał się na nałogu Nary.
Nie sądził, by ktoś jeszcze w wiosce potrafił palić tak mocne papierosy, które
były łatwo rozpoznawalne, dzięki gęstemu dymowi. Dotychczas spotkał tutaj góra
pięciu palaczy, co na tak wielką osadę stanowiło znikomy odsetek.
—
Przepiękne miejsce, prawda? — zaczął Shikamaru, patrząc gdzieś przed siebie. —
Można tu spokojnie odpocząć. Jest tu cicho, miło i spokojnie. Wokoło znajduje
się sama zieleń. Jednak jest pewna upierdliwa wada tego miejsca. — Nara
skierował wzrok na Sasuke, który także zaszczycił go spojrzeniem. — Stąd
wszystko widać.
Sasuke
spojrzał na rozpościerającą się przed nim Konohę. Pagórek trochę się wcinał w
teren zabudowany, przez co centralna część osady była bardzo dobrze widoczna.
Gdyby Sasuke się skupił, to z pewnością rozpoznałby w tłumie kogoś znajomego.
—
Wiesz, co to oznacza? — Shikamaru kontynuował. — Widziałem cię. — Lewa brew
Uchihy powędrowała wysoko do góry. Nie miał pojęcia, o czym Nara bredził.
Widział
go.
I
co z tego?
Nic
wyjątkowego.
Równie
dobrze mógł wypatrzeć milion innych osób, z tego jakże dobrego, punktu
obserwacyjnego.
—
Rozmawiałeś z ludźmi. — Shikamaru ponownie zawiesił wzrok gdzieś w przestrzeni.
— Nie z kilkoma. Z wieloma, co dało mi do myślenia. Nie jesteś typem osoby,
która sama rozpocznie rozmowę z obcymi ludźmi. A już na pewno nie pogawędkę na
temat pogody. Musiałeś mieć ważny powód, a jednocześnie wspólny temat z tymi
wszystkimi ludźmi. Takich tematów nie jest dużo. Bo o czym mógłbyś rozmawiać z
mieszkańcami, po tylu latach nieobecności, z własnej inicjatywy? Jest tylko
jedna taka rzecz. Przepraszam, osoba. — Sasuke lekko drgnął. Nie przypuszczał,
że Nara da radę go przejrzeć. — Nie umknęła mi twoja wczorajsza reakcja.
Bajeczka Saia w ogóle nie była przekonywująca, a ty w nią uwierzyłeś? Nie. Tego
byłem od razu pewien. Eh...— Shikamaru westchnął. — Mówiłem temu głąbowi, żeby
ci powiedział, że i tak prędzej, czy później wszystkiego się dowiesz. Ale na
upór nie ma leku.
Shikamaru
przerwał swoją wypowiedź, by dogasić papierosa o podeszwę buta. Gdy skończył,
wstał i otrzepał spodnie, chociaż nie było to konieczne. Stanął twarzą w twarz
z Sasuke. Był tego samego wzrostu, co on.
—
Jednak to ja jestem strategiem. Naruto respektuje moje zdanie. Często zgadza
się na moje wybory, chociaż sam wolałby zrobić inaczej. Tym razem też się
będzie musiał z tym pogodzić — zrobił krótką pauzę i spojrzał swoim chłodnym,
analitycznym wzrokiem na swojego słuchacza. — Sakura jest w wiosce.
Wyminął
go, ale jeszcze przed zniknięciem między drzewami dodał:
—
Wyjątkowo dobrze jej w zieleni.
*Teuchi to imię gościa od ramenu! A byłam pewna, że jest on bezimienny, dopóki nie zaczęłam pisać tego rozdziału xd Pewnie nie jesteście tym zachwyceni tak, jak ja xd
Smutny Łoś: Nawet nie wiecie, jaka to frajda, móc publikować nieswój rozdział na nieswoim blogu. Mam nadzieję, że częściej będę tak robić <3
Witam, witam... i o zdrowie pytam?
Po prostu: "Cześć" xd
Przepraszam, że tak długo zeszło mi napisanie
rozdziału (ha! niektórzy z Was pewnie całkowicie zwątpili!). W moich planach
miał się on ukazać w lipcu. Więc "trochę" mi nie wyszło. Złożyło się
na to kilka spraw: podjęta przeze mnie praca, niespodziewany gość w domu (na
prawie dwa tygodnie), potem totalny leń, następnie wyjazd, na samą końcówkę
wakacji, do Niemiec. Przyznam się, że nie najgorszą wenę miałam w tygodniu
przed wyjazdem, gdy miałam masę rzeczy do załatwienia. <jak zwykle>
No cóż...
Mam nadzieję, że Wasze wakacje były udane, że
wykorzystaliście je najlepiej, jak mogliście.
Czekam na Wasze opinie, co do rozdziału. Dziękuję
Wam za ciągle rosnącą popularność, za komentarze i obserwatorów. Jesteście
świetni! (Szczególnie dziękuję Menii, która dobiła się do mnie na gg ^^)
Btw jestem taka zua, że pewną kluczową scenę,
która miała być na końcu tego rozdziału, zdecydowałam się przesunąć na początek
następnego. Cieszycie się, prawda? Tak na serio, to zależało mi na czasie. Nie
chciałam znowu przedłużać. Nie wiem też kiedy opublikuję numer trzy. Jak wiecie
szkoła się zaczyna. Klasa maturalna... Minął niecały tydzień, a już mam dość,
serio :(
A i tak żeby weselej było. SPOILER (jeśli nie czytacie mangi).
http://petalmedic.tumblr.com/post/94129578605/zipzapzheng-kakashi-you-had-one-job
To już nie jest spoiler xd
http://petalmedic.tumblr.com/post/93854394126
To natomiast świetnie oddaje moją reakcję na jeden z ostatnich odcinków Shippuudena (nie oglądam już od jakiegoś czasu, na ten jeden się skusiłam, ale z mangą jestem na bieżąco): http://sasa-mederia.tumblr.com/post/94809436496/so-true
No hello!
OdpowiedzUsuńCzytając to byłam autentycznie oczarowana. Oczekiwałam następnych zdarzeń ze zniecierpliwieniem czytając kolejne zdania, byleby tylko dojść do tych wrednych akt, które okazały się pomocne jak... no bardzo niepomocne w każdym razie.
Jeśli chodzi o mnie i pisanie komentarzy to już dawno wyszłam z wprawy, więc może być naprawdę kiepsko. Tak tylko ostrzegam, żebyś nie oczekiwała zbyt wiele, bo wiele z siebie nie wycisnę.
Było kilka momentów, przy których się uśmiechnęłam, było nawet kilka przy których parsknęłam śmiechem, no bo piszesz to z humorem w końcu. A to świetnie, bo ostatnio zrozumiałam, że zdecydowanie wolę tego typu opowiadania.
Ej.
Dlaczego, dlaczego ja się pytam Sasuke wsuwa na śniadanie jakieś płatki miodowe zamiast Cini Cini? Przecie to się kompletnie nie trzyma kupy. Bardzo duży błąd w fabule, radzę poprawić. Trzymaj się kanonu. Cini Cini są najlepsze :D
Sasuke gawędzący sobie z ludźmi z wioski. Ha! Nie przypuszczałam, że przeczytam o nim w takim wydaniu. Wiesz, ten oschły i bezduszny i zabójczo przystojny mężczyzna umie coś więcej niż tylko prychać i gwałcić... chyba zaczynam się wyżywać na ogólnym zarysie Sasuke... prawie wszędzie... fuck, nawet u mnie taki jest. Troszku mi wstyd za to.
Łotewer, Twój Sasuke jest świetny, trzymaj się tego! :D
Troszkę żeś okrutnie zrobiła, że tamtą scenę przekładasz do rozdziału trzeciego, bo tak troszkę... tak bardzo w sumie chcę wiedzieć, co powie Shikamaru. Ogólnie to pojawił się Shikamaru i już musiał zaszpanować zdolnością dedukcji. No love, love big love!
A propos love... były też inne rzeczy, które powstrzymywały od pisania, hym? A ja wciąż nic nie wiem!
Dobra, kończę te głupoty.
Matko.
Pisz następny rozdział.
Ale że tak już.
Poczytałabym :3
Czirsy!
Hey!
UsuńHyhyhy, miałam taką nadzieję, że uda mi się kogoś wprowadzić w błąd z tymi aktami. Cel osiągnięty B|
A tam, nie wybrzydzam w komentarzach, z resztą Twój jest ok xd
Naprawdę?! Parsknęłaś śmiechem?! Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy, że udało mi się to tak napisać, żeby można było się zaśmiać :D Bo czasami mam dziwne poczucie humoru. Ostatnio popłakałam się ze śmiechu na łacinie medycznej, z czegoś co prawie wcale śmieszne nie było xd
Wiem, wyszłam poza kanon ;( Smuteg. Ale wiesz, gdyby jadał CC mój Sasuke byłby zbyt boski xd
Hm... Przecież Shikamaru już powiedział "ostatnie" słowa ;) Uff... To dobrze, że jego dedukcję też uważasz za plus, bo bałam się, że wyjdzie mi to nienaturalnie.
Nie lubię Cię już. Nie było innych rzeczy! A jak już to w takim sensie, że miałam mętlik w głowie i nie umiałam się skupić na pisaniu. W sensie negatywnym, bo to pozytywne nie było.
Hahah! Jasne, od razu biorę się do roboty! Co tam milion rzeczy do ogarnięcia, pfff...
Kill me, please... Chcę już wakacje albo przynajmniej przerwę świąteczną...
Czirsy, czirsy! :D (Dzięki, za poprawę humoru!)
Niesamowite! i to zakończenie! Normalnie cud, miód i maliny!
OdpowiedzUsuńCześć
OdpowiedzUsuńNa wstępie pochwalę Twój talent do pisania. Masz go , kochana !
Secundo, złapałaś genialny wątek. Jestem tak napalona na tego bloga,że nie wytrzymam , pisz szybko ! Olej naukę, ja jestem w drugiej klasie liceum i też padam,ale dopiero wrzesień . . . .:-)
Nie wytrzymam , no muszę się dowiedzieć , o co biega !
Ciao *.*
Wow...
OdpowiedzUsuńNo tak na początek to hej, przywitaj się z nową fanką :P
Blog jest niesamowity. W prologu zasiałaś ziarnko tajemnicy, brutalność do której totalnie nie pasuje szablon i się zastanawiam WTF?! Tłumaczysz, że masz swoje powody dla takiego szablonu, nawet się cieszę, że nie będzie dużo krwi w tym opowiadaniu :D
Rozdział pierwszy już spokojniejszy, powrót Sasuke odbywa się bez specjalnych fajerwerków ze strony mieszkańców co jest rzadko spotykanym pomysłem, ale jak najbardziej na plus. Wciąż zastanawiam się dlaczego nikt nie chce gadać o Sakurze... No i Uchiha tak bardzo ciekawski, ależ ja go uwielbiam !
No i rozdział 2.
Mistrzowsko poprowadziłaś rozmowę Sasuke z Shikamaru, naprawdę. Niby nic szczególnego, ale strasznie mi się spodobała, bo pokazałaś tą mądrość Nary, sposób w jaki myśli a nie coś w stylu "wiem, że interesuje cię co się stało z Sakurą" i tyle. No... wiesz o co mi chodzi? xD
Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością bo ostatnie słowa Nary mnie zaciekawiły, czemu mam wrażenie, że Sakura jest pod trawą/ziemią w sensie że martwa? Albo jeszcze jedna opcja, że się z Szefem zakumplowała/zamiłowała xD Oj no kurcze nie wiem!
Pozdrawiam i dużo dużo weny! Buziaki :*
Boski szablon jeszcze tak dodam na uwieńczenie mojego komentarza :D :P A no i "(...) historia pokuty Sasuke Uchiha" też jest mega ciekawe... No nic czekam na ciąg dalszy :*
Hej!
UsuńTwoje słowa są tak miłe! <3 Nawet nie wiesz, jak motywująco na mnie zadziałały, gdy je przeczytałam :D
To super, że Tobie także się podoba "mój" Sasuke. Miałam lekkie obawy, że za bardzo będzie on odbiegał, według czytelników, od mangowego wzorca, co mogłoby się im nie spodobać, no ale widzę, że na razie jest ok :)
Tak, rozumiem o co Ci chodzi! ^^ Zastanawiałam się, czy ten dialog wyjdzie mi dobrze, bo chciałam uchwycić Narę właśnie w taki sposób, w jaki on myśli, chciałam go jak najlepiej oddać. Być może pomogło mi to, że często bawię się w dedukcję do (bardzo) głupich sytuacji lub dosyć sporo przeczytanych kryminałów Christie na moim koncie, kto wie xd Cieszę się, że mi się to udało :D
Nie jestem na tyle okrutna, żeby tworzyć blog o tematyce SasuSaku, gdzie Sakura nie żyje ;) Chociaż z drugiej strony to byłaby taka super zua intryga, dając nadzieję czytelnikom... Wiesz Sasuke szukałby jej, z każdym rozdziałem byłby co raz, to bliżej "niej", a na końcu i tak by się okazało, że nie żyje! Lepiej nie podsuwaj mi tak genialnych pomysłów xd
Ciekawa teoria z tym Szefem. Powiem tak, po części prawdziwa (y) Taki zamęt wprowadzam xd
Dziękuję w imieniu Smutnego Łosia!
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! ;*
Piszę jako anonim ale to ja jestem menia :D Uwielbiam twój blog i sory za napastowanie cie na gg XD Po prostu się doczekać nie mogłam :) I powiem jeszcze jedno pisz kobieto bo ci to super wychodzi...
OdpowiedzUsuńJuż sie nie rozpisuje dobra :D
I proszę o nowy rozdział jak najszybciej bo ciekawi mnie gdzie jest sakura bo ja jak coś wymyślę to jest albo nie realne albo sobie mogę spoilera robić XD
Skoro się podpisałaś, to chyba jednak nie jesteś anonimkiem, prawda? :)
UsuńDziękuję Ci jeszcze raz! Tłumaczyłam Ci już, że według mnie napastowanie to nie było- nadal cieszę się, że się odważyłaś, bo dla mnie to jest odważne ;)
Możesz się rozpisywać, uwielbiam gdy ktoś się rozpisuje xd
Całkiem możliwe, że te nierealne przypuszczenia mogą być prawdziwe. Mam nadzieję, że spoilera sobie nie zrobisz ;)
Pozdrawiam!
Jej nareszcie rozdział! Twoja historia mnie wciągnęła i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńCieszę się! :D
Usuńpodoba mi się ;) dziękuje !
OdpowiedzUsuń~Rinrlli
A proszę, proszę! ;)
UsuńYesss w końcu jakieś normalne, sympatyczne opowiadanie, a nie zakręcona psychodela! ._.
OdpowiedzUsuńI like it! <3
Saskłacz w twojej wersji jest co prawda inny niż ten, którego znamy z mangi, ma nawet poczucie humoru o.O Ale mnie się to podoba, zwłaszcza, że Saskiewicza z mangi I serii nawet lubiłam, ale tego z Sshippuudena to już nie cierpiałam >.<
Wyrażam ubolewanie, że nie piszesz. Smutłę :C Na pewno coś masz, wyślij mi na maila xD
Komentarz tak bardzo po polsku, ale opowiadanko, choć takie króciutkie podoba mi się. No może z wyjątkiem prologu. Czy zawsze wszystko musi sie zaczynać tak drastycznie? Domyślam się, że Sakurę porwano, albo przepadła na jakiejś misji i ja torturują. Meh, niestety oklepane.
Na koniec mój ulubiony kwiatek:
"— Gdzie jest Sakura?— Walić prosto z mostu to najprostszy sposób na zadawanie pytań według Uchihy."
so love his attitude xD
pozdrawiam! Sarna
Serio, wyślij mi coś, jak masz ;)
Już dużo osób mi zwróciło uwagę typu: "w końcu coś normalnego", nie wiem o co chodzi z fenomenem mojego opowiadania, tym bardziej, że ja jestem nienormalna... W każdym razie cieszę się, że wszystkim to się podoba :D Mam nadzieję, że tego nie zniszczę później xD
UsuńSaskiewicz! O mamciu, nie wpadłam jeszcze na takie przezwisko Saskłacza, chociaż jest w moim guście <3 O tak, w I serii Sasuke jest świetny, w II serii mimo jego "dupkowatości i draniotawości" i tak go lubiłam, co zrobić, lubię chopa i tyle :D
Naprawdę to, co mam napisane, to w przybliżeniu półtorej strony xD I jedyne do czego ten fragment się sprowadza, to rozkmina Saske nad zielonym xD
Wątek w prologu może i oklepany (ciężko jest być w 100% oryginalnym), ale mocno zamiesza w fabule, w sumie to już miesza ^^
Wiedziałam, że ktoś na to zwróci uwagę xD
Do pisania zmierzam wrócić po maturach, ostatnio wpadłam na kilka nowych pomysłów, które chcę wprowadzić do opowiadania. Co z tego wyjdzie, nie mam pojęcia, ale próbować będę :)
Dzięki za komentarz i pozdrawiam!
Wyczekuję więc nowego rozdziału i życzę powodzenia na maturze!!!!!
UsuńZnam ten stres z doświadczenia i współczuję, zwłaszcza, że wyniki są zazwyczaj krzywdzące :P
Ale mimo to, POWODZENIA!!