niedziela, 7 września 2014

Rozdział 2


Nastał poranek. Pierwsze promienie słońca zaczęły wlewać się do wnętrza pokoju, oświetlając twarz śpiącego Sasuke. Powoli otworzył oczy. Nie potrafił spać, gdy światło padało prosto na jego powieki. Jednak wcale nie przeszkadzało mu to, że się obudził. Nie przepadał za długim snem. Spanie powyżej standardowych ośmiu godzin uważał za marnowanie czasu. Dlatego był zadowolony, że sypialnia wychodziła na wschód, a jego łóżko znajdowało się dokładnie na przeciwko balkonu. Nie musiał wcześniej nic przestawiać.
Przyszykował sobie śniadanie. W torbach, które wcisnął mu wczoraj Naruto, znalazł miodowe płatki i mleko. Rano nigdy nie miał ochoty jeść, a taki posiłek nie dość, że lekki, to potrafił dać mu mnóstwo energii. Zawsze wydawało mu się, że płatki są dobre dla dzieci, jednak kiedyś, z braku innych produktów, odkrył, że zawierają one więcej cukrów niż inne rzeczy, które jadał na śniadanie.
Jedząc, zastanawiał się nad planem dnia.
Dzisiaj rozpoczynał śledztwo. Postanowił potraktować je poważnie, dlatego zaczął od tego, od czego powinien rozpocząć każdy profesjonalny śledczy: od analizy sytuacji, którą chce zbadać.
Sakura.
Sakura była tytułem i tematem jego śledztwa. Tak ją określił. W gruncie rzeczy nie tęsknił jakoś specjalnie za koleżanką z drużyny. Po prostu chciał wiedzieć, co się z nią działo. Uchiha musiał się dowiedzieć. Nie mógł zostawić swojego urażonego ego na pastwę losu. Nie mógł pozwolić, żeby szalenie zakochana w nim dziewczyna nagle przestała się nim interesować. Nie mógł pozwolić, żeby jego przyjaciele nie chcieli mu o niej nic powiedzieć. Ten, który przewyższa ich prawie we wszystkim ma być okłamywany? O, nie. Grubo się pomylili.
Co istotnego o niej wiedział?
Jej umiejętności są dużo lepsze niż za czasów drużyny siódmej. Być może nawet lepsze niż te, które zaprezentowała podczas wojny. Kilkakrotnie słyszał o niej, jako o następczyni Tsunade. Szczególnie po śmierci Piątej. Podobno dorównywała jej w umiejętnościach medycznych. W końcu także odblokowała pieczęć Byakugou.
Sasuke założył także, że Sakura nadal go kocha. To była jego pierwsza teoria: Sakura nie chce stanąć z nim w twarzą w twarz, dlatego poprosiła przyjaciół, by kryli ją i tym samym jej głębokie, względem jego osoby, uczucie, tak długo jak się da.
Właściwie to była już trzecia. Dwie wcześniejsze musiał uznać raczej jako fikcję, bo były zbyt nierzeczywiste.
Sakura nie żyje.
To nie miałoby większego sensu. Powiedzieliby mu o tym. Nie byłoby to faktem do ukrywania.
Sakura faktycznie jest na misji.
Samo w sobie było to zgodne z racjonalnym myśleniem, ale nikt nie odpowiedział mu od razu. Na odpowiedź zdobył się jedynie Sai, który był w stanie zatuszować swoje emocje.
            Sasuke wiedział, że kłamał.
Przeżuwając mocno rozmoczone już miodowe krążki, uznał, że nad następnymi dwiema teoriami też nie ma po co rozmyślać. Z bardzo prostego powodu: nie uznawał ich. Były całkiem prawdopodobne, ale Sasuke nie chciał dopuścić ich do świadomości.
Sakura nie chciała się z nim zobaczyć, bo doszła do wniosku, że nie jest on odpowiednią osobą, którą powinna kochać.
 Jednocześnie przeczyło to jednemu z jego założeń.
Sakura ma kogoś, przez co nie ma ochoty się z nim widzieć.
Sam nie wiedział, co o tym sądzić. Ciężko mu było sobie wyobrazić koleżankę z drużyny przy czyimś boku.
Wyszedł z domu. Nie chciał tracić czasu, chociaż na razie nie zamierzał się ruszać z Konohy. Przecież dopiero co przybył. Swoje kroki skierował do domu Naruto. Pomimo tego, że Uchiha intensywnie stukał w drzwi, nikt nie otwierał. Przez myśl przeszło mu włamanie się przez okno. Sasuke był pewien, że Naruto odsypia wczorajszy wieczór. Blondyn zawsze miał mocny sen, który sake tylko wzmocniło.
— Pan do Hokage? — Za plecami Sasuke rozbrzmiał miły głos. —Nie ma sensu się dobijać — powiedziała starsza, przygarbiona kobieta.
Więc jest to jedna z tych starszych pań, które zawsze wszystko wiedzą o swoich sąsiadach, szczególnie, gdy robią, według nich, coś gorszącego, jak picie alkoholu? —pomyślał Sasuke.
— Wyszedł już do swojego gabinetu — dokończyła swoją wypowiedź.
Uchiha był w szoku. Dziewiąta rano, dzień po zakrapianym spotkaniu i Naruto był już w pracy? Chciał się o tym przekonać na własne oczy. Nie dowierzał, póki nie wszedł do gabinetu i nie przywitała go uśmiechnięty Uzumaki.
— Nie sądziłem, że będziesz mnie tak często odwiedzał! — powiedział na wstępie Naruto.
Sasuke podzielał jego zdanie. Widzieli się już trzeci raz w przeciągu doby. Faktycznie często. Jednak teraz, podobnie jak za pierwszym razem, spotkanie to było konieczne. Sasuke miał interes: drugi etap śledztwa.
— Mógłbym zajrzeć do akt z ostatnich pięciu lat, Naruto?
Sprawdzenie Sakury. Gdyby się dowiedział o jej przeszłości, z okresu powojennego, mógłby odrzucić lub poszerzyć konkretne tezy. Ba! Może nawet od razu dowiedziałby się, co się z nią teraz dzieje!
— Akta? Po co ci akta? — Naruto nie krył zdziwienia. — Myślałem, że wpadłeś, żeby pogadać o wczorajszym wieczorze.
— Są mi potrzebne, bo...
— Właśnie, wieczór! Sasuke, przyznaj, że ci się spotkanie podobało. No powiedz, jak to było po tylu latach zobaczyć się ze starymi znajomymi? Coś świetnego! Nie uważasz? —Naruto nie pozwolił dokończyć swojemu przyjacielowi, był bardzo pochłonięty nową myślą.
— Spotkanie było w porządku — powiedział Sasuke, dosyć twardym tonem. — Akta...— wyraźnie zaintonował, zostawiając krótką przerwę przed dalszą częścią zdania, tak aby Naruto mógł skupić się na głównym wątku — są mi potrzebne, ponieważ chciałbym mieć jakiekolwiek pojęcie o tym, co działo się w wiosce podczas mojej nieobecności. Mógłbym się wtedy stać jej pełnoprawnym mieszkańcem.
— Rozumiem — odparł Uzumaki, wesołym głosem. — To miło, że chcesz być bliżej tego, co dzieje się w wiosce.
Naruto podszedł do drzwi znajdujących się w prawej części gabinetu. Sasuke podążył za nim wzrokiem. Za drzwiami znajdowało się małe pomieszczenie. Dosłownie kilka metrów na kilka. Do tej pory był pewien, że akta są trzymane w większych schowkach i pod lepszą ochroną. Tu nawet nie było klucza. Ale to Naruto był Hokage, dlatego nie chciał nawet rozwodzić się nad tym, co też mógł sobie wymyślić.
— To te akta. — Na pobliskim stoliku wylądowało kilka teczek z aktami, większej lub mniejszej grubości, ułożone chronologicznie.
Sasuke stwierdził, że jednak więcej było tych obszerniejszych. To tam spodziewał się natrafić na jakiś ślad o Sakurze. Czuł, że właśnie trzyma w ręku rozwiązanie całej zagadki.
— Jeśli ci to nie przeszkadza, to pójdę i poczytam w domu. Wiesz, muszę się skupić, a tu na pewno zaczną za niedługo przychodzić mieszkańcy, żeby pozałatwiać różne sprawy. — Sasuke chciał się jak najszybciej oddać lekturze, a wizja ciągle gadającego Naruto nie uśmiechała mu się.
— Oczywiście! Nie ma problemu — powiedział blondyn, po czym klepnął Uchihę w plecy z taką siłą, że omal wszystkie akta nie wylądowały na podłodze.
Sasuke czym prędzej poszedł do domu. Gdy tylko wszedł do salonu, usadowił się wygodnie na kanapie i wybrał najstarszą teczkę, tę która opisywała rok po wojnie.
"Liczba i gęstość zaludnienia Konohy"— głosił nagłówek po otwarciu. Sasuke przekartkował kilka stron. "Eksport i import" — coś mu się nie zgadzało. Otworzyła na spisie treści, gdzie nagłówek wyjaśnił mu wszystko: "Rozwój gospodarczy Konohy oraz wszelkie czynniki mu podlegające".
Statystyka go nie interesowała, więc wziął pliki papierów z  kolejnych lat. Doszedł do dwóch wniosków, gdy przejrzał je wszystkie. Albo Naruto jest tak głupi, że nie zrozumiał, o które akta mu chodziło albo zrobił go w konia, specjalnie wciskając mu same dane statystyczne. Musiał z nim poważnie porozmawiać. Bez zastanowienia wszedł do gabinetu Hokage. Nawet nie zapukał. Był teraz zbyt rozdrażniony, aby wykrzesać z siebie odrobinkę kultury i zapukać. Uchiha są kulturalni, gdy są w nastroju.
— Sasuke! Jesteś wzorowym mieszkańcem! Przeczytać całość w takim tempie! —Naruto najwyraźniej nie przeszkadzało to, że Sasuke wtargnął podczas narady z trzema członkami ANBU. Grymas na twarzy Uchihy też nie wydawał się dla niego istotny.
— Panowie, rozumiem, że się rozumiemy? — Naruto zwrócił się tym razem do stojących przed nim shinobi. Ci skinęli tylko głowami i zniknęli w kłębach dymu.
— Głąbie, co żeś mi dał? — Sasuke nie miał zamiaru ukrywać swojego niezadowolenia.
— Akta.
— Idioto! To było pytanie retoryczne... — Gdyby Sasuke dalej nie trzymał teczek, które mógł wszędzie odłożyć, to facepalm, w jego wykonaniu, byłby czymś nieuniknionym. — Nieważne. Chciałbym przejrzeć dokumenty związane z misjami z ostatnich pięciu lat. — Naruto z zamyśleniem, podtrzymując się za podbródek, potakiwał głową.
— Niestety, ale to niemożliwe! — Uzumaki ze stanu głębokiego zamyślenia z powrotem zaczął szczerzyć zęby.
Sasuke działało to na nerwy.
 I z czego on się tak cieszy? Palant...
 Jego pierwsze wrażenie o Naruto, jako dojrzałym władcy, całkowicie legło w gruzach.
— Widzisz, jako "nowy" mieszkaniec — Naruto zrobił cudzysłów palcami — nie możesz mieć dostępu do takich dokumentów. Wiem, że nie jesteś obcą osobą, ale muszę być lojalny przede wszystkim wiosce, chociaż, jakby nie patrzeć, jesteś jej częścią. To nie byłoby fair, gdyby moi podwładni pomyśleli, że faworyzuję moich przyjaciół...
— Dobra! Rozumiem. —Sasuke nie chciał dłużej słuchać monologu blondyna.
— Świetnie! Pamiętaj, wszystko w swoim czasie! — krzyknął szczęśliwy Naruto, do pleców przyjaciela, zanim zamknęły się drzwi.
Nadzieja matką głupich, a wszystkie mamy trzeba kochać...
Sasuke naprawdę wierzył, że dzięki Naruto rozwiąże całą zagadkę w raz, dwa. Jednak ten, mimo ogólnej głupoty, zaczął przestrzegać regulaminu, etyki pracy... Nie wiedział, jak to określić, stwierdził jedynie, że może to właśnie przemawia za jego głupotą —niewykorzystywanie swojej pozycji. Przecież to, o co "poprosił" nie było trudne do wykonania, ani w żaden sposób nie narażało Naruto na krytykę. Nikt nie musiał się dowiedzieć. Dało się to zrobić szybko, cicho i bezproblemowo.
Szybko, cicho i bezproblemowo...
 W głowie Uchihy pojawiła się pewna myśl, która całkowicie odzwierciedlała te trzy przysłówki: włamanie.
Wystarczyłaby chwila nieobecności Hokage. Drzwi prowadzące do pokoiku z aktami nie miały dziurki na klucz. Czyli klucza także. Idea ta wydała się Sasuke bardzo kusząca, ale była zbyt piękna.
Brak jakiegokolwiek zabezpieczenia był zbyt podpadający. Praktycznie każdy mógł tam wejść i wziąć, co tylko by zechciał. Pozostawało jedno rozwiązanie. Dokumenty faktycznie ważne dla bezpieczeństwa wioski były trzymane w innym miejscu. W pilnie strzeżonym miejscu.
Sasuke głośno westchnął, przemierzając ulice Konohy. Miał taką ochotę na włam! Nie mógł sobie jednak pozwolić na aż tak podejrzane zachowanie. Wtedy nie mógłby w ogóle kontynuować śledztwa.
Właśnie! Co powinien zrobić, gdyby jakimś cudem nie udałoby mu się wyciągnąć niczego z akt? Popytać ludzi.
Sakura była znaną, szanowaną i (jak słyszał) lubianą osobą nie tylko w Kraju Ognia, więc w jej rodzinnej wiosce nikt nie powinien mieć problemu z powiedzeniem kilku zdań o niej.
Ale od kogo zacząć?
Podczas mierzenia wzrokiem społeczeństwa i szukania w nim pierwszego celu, do nozdrzy Uchihy doszedł apetyczny zapach. Sasuke odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Ichiraku ramen. Wstąpił do środka.
Właściciel budki z ramenem, jedynej w okolicy, znany był ze swojego gadulstwa, więc czemu miałby nie spróbować dowiedzieć się czegoś o Sakurze?
— Dzień dobry — burknął cicho Sasuke.
— Dzień dobry! Proszę! Kogo ja tu widzę?! To już tyle lat. Ty-le lat... Jednak o moim ramenie nie da się zapomnieć! — Właściciel niemalże od razu przeszedł z melancholijnego nastroju, wspominając długą nieobecność Uchihy, do jeszcze większej radości i dumy, którą sam u siebie zapoczątkował. Po chwili wpadł na pomysł.- Ayame! Ramen dla Sasuke!
Zmieszana Ayame wychyliła się zza parawanu, rumieniąc się lekko na widok klienta. Nigdy nie podkochiwała się w Sasuke, jak większość jej przyjaciółek z wioski, ale kto by się nie zarumienił na widok przystojnego mężczyzny, który rzekomo przepadł, jak kamień w wodę?
— Oczywiście wszystko na nasz koszt — dodał Teuchi*, śmiejąc się serdecznie.
— Dziękuję — odpowiedział Sasuke. — Mimo nowego wyglądu nadal czuje się tu klimat sprzed lat — postanowił wziąć Teuchiego na wspomnienia.
— Prawda?! Jest dokładnie tak, jak wtedy, gdy chodziliście na misje. Wasza trójka tak często tu jadała... A! Jeszcze pan Kakashi! Czwórka! — Mężczyzna uważał to za bardzo ważny fakt, dlatego z wrażenia, że sobie o tym przypomniał, uderzył ręką w blat.
Sasuke był trochę zdziwiony entuzjazmem właściciela knajpki. Teuchi nie miał do niego żadnych uprzedzeń. Właściwie Uchiha nie pamiętał, aby ten miał w przeszłości jakichkolwiek wrogów. Stwierdził, że jest on jedyną osobą, której przyznałby order za bycie najbardziej pokojowym człowiekiem na świecie.
— Dokładnie, czwórka... Właśnie, proszę pana. Pamięta pan Sakurę, tę dziewczynę z naszej drużyny?
— Ależ oczywiście! Cudowna osoba i profesjonalna kunoichi w jednym! Pewnego razu, będąc tu z Naruto, wyleczyła moją oparzoną rękę. To był taki mały wypadek przy pracy. Zaczęło się od tego, że Matsuo, który dostarcza produkty do naszej restauracji, spotkał w drodze do nas swojego kolegę, który wieszał szyld na pobliskim sklepie... — Sasuke spostrzegł, że to nie będzie historia krótka i na temat, dlatego, zdecydował się ją przerwać, póki było to jeszcze możliwe.
— Cieszę się, że Sakura mogła panu pomóc. — Przed Sasuke właśnie wylądował talerz z ramenem, podany przez Ayame. — Może wie pan, gdzie ją znajdę? Jeszcze tylko jej nie udało mi się spotkać, a chciałbym powspominać z nią stare, dobre czasy.
Uchiha widząc zamyślenie na twarzy Teuchiego zaczął jeść ramen. Chociaż nie był specjalnie głodny, to konsumował potrawę dosyć szybko. Unoszący się z nad dania aromat zachęcał do dalszego jedzenia. Po latach zrozumiał, dlaczego Naruto zawsze był w stanie tyle tego pochłonąć.
— Niestety, ale nic mi nie przychodzi do głowy...— Teuchi wyraźnie się zmartwił.
Martwi się, bo mówi prawdę i nie potrafi mi pomóc? Czy może coś wie i martwi się tym, że kłamie?
— Od jakiegoś czasu już tu nie przychodzi. — Sprzedawca jednak postanowił kontynuować, gdy zobaczył świetnie zagrany smutek Uchihy. — Zawsze przychodziła tu z Naruto, ostatnio nawet Naruto tu nie przychodzi, ze względu na obowiązki. Kiedyś przychodziła też z Saiem! Ale to i tak nijak się ma do obecnej sytuacji. Już dawno jej nie widziałem.
Sai. Znowu on.
Zalążek szacunku, który zaskarbił sobie Sai u Sasuke właśnie zniknął. Stał się dla niego strasznie denerwującą osobą. Irytującą.
Sasuke dokończył ramen, podziękował za pyszny posiłek i wyszedł. Wiedział, że nic więcej z niego nie wyciągnie.
Przechodził między stoiskami znajdującymi się na ulicy. Każdy handlarz chciał zwrócić na siebie jego uwagę. Głównie dlatego, że twarz Uchihy była dla wielu nowa, dlatego widzieli w nim potencjalnego, przyszłego klienta. Nie mogli przepuścić takiej okazji. Sasuke wykorzystywał sytuację i udawał zainteresowanie. Nawet przy stoisku rybnym, które śmierdziało nieświeżymi rybami starał się być bardzo uprzejmy.
Krępy, niski sprzedawca cieszył się z jego zainteresowania. Do czasu.
— Moja przyjaciółka kiedyś wspomniała mi o jakimś świetnym handlarzu ryb. Może mówiła właśnie o panu?
— Na pewno! Lepszego pan tu nie znajdzie! Mogę zadać niedyskretne pytanie? Jak przyjaciółka ma na imię?
— Sakura. Pewnie słyszał pan o niej. Właśnie! Nigdzie nie mogę jej spotkać. Nie widział pan jej ostatnio?
Sprzedawca wyraźnie zbladł.
— Tak, słyszałem o niej. Chyba nie ma osoby, która by o niej nie słyszała.— W głosie mężczyzny nie było już tyle zadowolenia, ile wcześniej.— Spotkałem ją raz, może dwa, ale nigdy z nią nie rozmawiałem. Musiał pan pomylić osoby. Zapewne ktoś inny polecił panu moje stanowisko.
— Ale może ją pan widział? Tak po prostu, gdy przechodziła ulicą? W końcu pracuje pan w samym centrum, na głównej ulicy w Wiosce. — Sasuke grał dalej.
— Właśnie dlatego, że jest to główna ulica nie przyglądam się ludziom. Na minutę tylu ich się tu przewija, że nie jestem w stanie każdemu się przyjrzeć, tym bardziej kogoś zapamiętać. Kiedyś starałem się to robić, ale jedynym efektem był ból głowy wieczorem.— Handlarz roześmiał się serdecznie. Tym akcentem dał do zrozumienia Sasuke, że na tym się ich rozmowa zakończyła.
Nie obserwuje ludzi? Oczywiście. W ogóle mnie nie zauważył i nie zachęcił do podejścia do jego nędznego straganu.
 Sasuke był lekko rozdrażniony. Handlarz na pewno obserwował ludzi, musiał przecież wyłapywać "ofiary" z tłumu, które zechciałaby zasilić swoimi pieniędzmi jego marny biznes.
Rozmawiając z kolejnymi osobami niewiele zyskał. Rozmyślając nad tym, jakie techniki podpytywania ludzi może jeszcze wykorzystać, poczuł strumień zimnej wody spływającej po jego plecach. Na kilka sekund przymknął oczy i w ostatniej chwili powstrzymał wybuch gniewu, gdy zobaczył przestraszone dzieci.
— Bardzo pana przepraszamy! — wykrzyknęła dziewczynka, której blond loki były porozrzucane we wszystkie strony.
— Ja tylko goniłem siostrę! To ją chciałem oblać! — powiedział chłopiec, wskazując na trzymany w ręku spryskiwacz do kwiatów.
— Spokojnie, nic się nie stało. — Sasuke nawet uśmiechnął się lekko, co pozwoliło rodzeństwu odetchnąć. Nie spodziewali się takiej reakcji. Byli przyzwyczajeni dostawać naganę od nieznajomych, którzy dosyć często byli poszkodowanymi w trakcie ich zabaw. — Ale byłbym wam bardzo wdzięczny, gdybyście mi pomogli.
— Oczywiście! — wykrzyknęli chórem.
— Znacie Sakurę?
— Tak! — Blondyneczka ucieszyła się z pytania zadanego przez nieznajomego. — Pani Sakura jest najlepszą osobą na świecie! Często pomaga mi...— Dziewczynka dostała kuksańca w bok od brata.
— Siostrzyczka chciała powiedzieć, że zawsze z chęcią leczyła nasze skaleczenia, gdy bawiliśmy się przy szpitalu.
— Więc już nie leczy?
— Nie...— odrzekł chłopiec, a jego siostra posmutniała.
— Ale czemu?
— Bo nie — dziecięcą szczerość. Przeliczył się.
— Musimy już iść, proszę pana. Za chwilę mama będzie nas wołać. — Starszy brat popchnął lekko siostrę, która wykrztusiła tylko "Do widzenia." i po chwili nie było już ich widać.
Sasuke był już zmęczony. Nie dowiedział się niczego konkretnego, niczego, prócz tego, co sam wcześniej wiedział. Jak to było możliwe? Przecież Sakura nie mogła ot tak zniknąć! Miał wrażenie, że wszyscy są w jakiejś nienormalnej zmowie milczenia. Może to jest jakiś kiepski żart? Może mieszkańcy chcą się odegrać na ostatnim potomku klanu Uchiha, za te wszystkie lata krzywdy z jego strony?
To nie miało sensu. Mózg Sasuke prawie eksplodował. Nawet jak dla niego, to było za dużo, a wyobraźnia podsuwała mu coraz dziwniejsze scenariusze, które miały tłumaczyć całą sytuację. Dlatego usiadł.
Drewniana ławeczka była jedyną rzeczą, na której się nie zawiódł dzisiejszego dnia. Nie odstawała z niej żadna drzazga, a dodatkowo okazała się bardzo wygodna dla jego wykończonego tyłka.
Korzystając z chwili spokoju, którą sam sobie załatwił, przymknął powieki i zaczął wdychać głęboko powietrze. Mimo, że przebywał na świeżym powietrzu, czuł pewnego rodzaju duszność, której chciał się pozbyć. W takim miejscu łatwo było także o przejrzystość umysłu.
Ławeczka była usytuowana na naturalnym wzniesieniu, na uboczu wioski. Wokoło było słychać tylko cichy śpiew ptaków, dochodzący z koron znajdujących się w pobliżu drzew. Trawę porastały kolorowe kwiaty, które pachniały dymem tytoniowym...
Sasuke zaczął się krztusić.  
Skąd u licha wziął się tu dym tytoniowy?
Nie musiał daleko szukać. Zza wierzchołka pagórka wydobywała się niebieskoszara smuga. Wstał i poszedł jej śladem. Chciał się dowiedzieć, kto przerwał mu chwilę relaksu.
Gdy stanął na najwyższym punkcie wzniesienia, pod swoimi stopami zobaczył leżącego na plecach mężczyznę, z jedną ręką założoną pod głowę i włosami spiętymi w kitkę.
Shikamaru.
Mógł się od razu domyślić. W końcu już dzień wcześniej poznał się na nałogu Nary. Nie sądził, by ktoś jeszcze w wiosce potrafił palić tak mocne papierosy, które były łatwo rozpoznawalne, dzięki gęstemu dymowi. Dotychczas spotkał tutaj góra pięciu palaczy, co na tak wielką osadę stanowiło znikomy odsetek.
— Przepiękne miejsce, prawda? — zaczął Shikamaru, patrząc gdzieś przed siebie. — Można tu spokojnie odpocząć. Jest tu cicho, miło i spokojnie. Wokoło znajduje się sama zieleń. Jednak jest pewna upierdliwa wada tego miejsca. — Nara skierował wzrok na Sasuke, który także zaszczycił go spojrzeniem. — Stąd wszystko widać.
Sasuke spojrzał na rozpościerającą się przed nim Konohę. Pagórek trochę się wcinał w teren zabudowany, przez co centralna część osady była bardzo dobrze widoczna. Gdyby Sasuke się skupił, to z pewnością rozpoznałby w tłumie kogoś znajomego.
— Wiesz, co to oznacza? — Shikamaru kontynuował. — Widziałem cię. — Lewa brew Uchihy powędrowała wysoko do góry. Nie miał pojęcia, o czym Nara bredził.
Widział go.
I co z tego?
Nic wyjątkowego.
Równie dobrze mógł wypatrzeć milion innych osób, z tego jakże dobrego, punktu obserwacyjnego.
— Rozmawiałeś z ludźmi. — Shikamaru ponownie zawiesił wzrok gdzieś w przestrzeni. — Nie z kilkoma. Z wieloma, co dało mi do myślenia. Nie jesteś typem osoby, która sama rozpocznie rozmowę z obcymi ludźmi. A już na pewno nie pogawędkę na temat pogody. Musiałeś mieć ważny powód, a jednocześnie wspólny temat z tymi wszystkimi ludźmi. Takich tematów nie jest dużo. Bo o czym mógłbyś rozmawiać z mieszkańcami, po tylu latach nieobecności, z własnej inicjatywy? Jest tylko jedna taka rzecz. Przepraszam, osoba. — Sasuke lekko drgnął. Nie przypuszczał, że Nara da radę go przejrzeć. — Nie umknęła mi twoja wczorajsza reakcja. Bajeczka Saia w ogóle nie była przekonywująca, a ty w nią uwierzyłeś? Nie. Tego byłem od razu pewien. Eh...— Shikamaru westchnął. — Mówiłem temu głąbowi, żeby ci powiedział, że i tak prędzej, czy później wszystkiego się dowiesz. Ale na upór nie ma leku.
Shikamaru przerwał swoją wypowiedź, by dogasić papierosa o podeszwę buta. Gdy skończył, wstał i otrzepał spodnie, chociaż nie było to konieczne. Stanął twarzą w twarz z Sasuke. Był tego samego wzrostu, co on.
— Jednak to ja jestem strategiem. Naruto respektuje moje zdanie. Często zgadza się na moje wybory, chociaż sam wolałby zrobić inaczej. Tym razem też się będzie musiał z tym pogodzić — zrobił krótką pauzę i spojrzał swoim chłodnym, analitycznym wzrokiem na swojego słuchacza. — Sakura jest w wiosce.
Wyminął go, ale jeszcze przed zniknięciem między drzewami dodał:
— Wyjątkowo dobrze jej w zieleni.








*Teuchi to imię gościa od ramenu! A byłam pewna, że jest on bezimienny, dopóki nie zaczęłam pisać tego rozdziału xd Pewnie nie jesteście tym zachwyceni tak, jak ja xd


           Smutny Łoś: Nawet nie wiecie, jaka to frajda, móc publikować nieswój rozdział na nieswoim blogu. Mam nadzieję, że częściej będę tak robić <3



Witam, witam... i o zdrowie pytam?
Po prostu: "Cześć" xd
Przepraszam, że tak długo zeszło mi napisanie rozdziału (ha! niektórzy z Was pewnie całkowicie zwątpili!). W moich planach miał się on ukazać w lipcu. Więc "trochę" mi nie wyszło. Złożyło się na to kilka spraw: podjęta przeze mnie praca, niespodziewany gość w domu (na prawie dwa tygodnie), potem totalny leń, następnie wyjazd, na samą końcówkę wakacji, do Niemiec. Przyznam się, że nie najgorszą wenę miałam w tygodniu przed wyjazdem, gdy miałam masę rzeczy do załatwienia. <jak zwykle>
No cóż...
Mam nadzieję, że Wasze wakacje były udane, że wykorzystaliście je najlepiej, jak mogliście.
Czekam na Wasze opinie, co do rozdziału. Dziękuję Wam za ciągle rosnącą popularność, za komentarze i obserwatorów. Jesteście świetni! (Szczególnie dziękuję Menii, która dobiła się do mnie na gg ^^)
Btw jestem taka zua, że pewną kluczową scenę, która miała być na końcu tego rozdziału, zdecydowałam się przesunąć na początek następnego. Cieszycie się, prawda? Tak na serio, to zależało mi na czasie. Nie chciałam znowu przedłużać. Nie wiem też kiedy opublikuję numer trzy. Jak wiecie szkoła się zaczyna. Klasa maturalna... Minął niecały tydzień, a już mam dość, serio :(

A i tak żeby weselej było. SPOILER (jeśli nie czytacie mangi).
http://petalmedic.tumblr.com/post/94129578605/zipzapzheng-kakashi-you-had-one-job
To już nie jest spoiler xd
http://petalmedic.tumblr.com/post/93854394126
To natomiast świetnie oddaje moją reakcję na jeden z ostatnich odcinków Shippuudena (nie oglądam już od jakiegoś czasu, na ten jeden się skusiłam, ale z mangą jestem na bieżąco):  http://sasa-mederia.tumblr.com/post/94809436496/so-true

15 komentarzy:

  1. No hello!
    Czytając to byłam autentycznie oczarowana. Oczekiwałam następnych zdarzeń ze zniecierpliwieniem czytając kolejne zdania, byleby tylko dojść do tych wrednych akt, które okazały się pomocne jak... no bardzo niepomocne w każdym razie.
    Jeśli chodzi o mnie i pisanie komentarzy to już dawno wyszłam z wprawy, więc może być naprawdę kiepsko. Tak tylko ostrzegam, żebyś nie oczekiwała zbyt wiele, bo wiele z siebie nie wycisnę.
    Było kilka momentów, przy których się uśmiechnęłam, było nawet kilka przy których parsknęłam śmiechem, no bo piszesz to z humorem w końcu. A to świetnie, bo ostatnio zrozumiałam, że zdecydowanie wolę tego typu opowiadania.
    Ej.
    Dlaczego, dlaczego ja się pytam Sasuke wsuwa na śniadanie jakieś płatki miodowe zamiast Cini Cini? Przecie to się kompletnie nie trzyma kupy. Bardzo duży błąd w fabule, radzę poprawić. Trzymaj się kanonu. Cini Cini są najlepsze :D
    Sasuke gawędzący sobie z ludźmi z wioski. Ha! Nie przypuszczałam, że przeczytam o nim w takim wydaniu. Wiesz, ten oschły i bezduszny i zabójczo przystojny mężczyzna umie coś więcej niż tylko prychać i gwałcić... chyba zaczynam się wyżywać na ogólnym zarysie Sasuke... prawie wszędzie... fuck, nawet u mnie taki jest. Troszku mi wstyd za to.
    Łotewer, Twój Sasuke jest świetny, trzymaj się tego! :D
    Troszkę żeś okrutnie zrobiła, że tamtą scenę przekładasz do rozdziału trzeciego, bo tak troszkę... tak bardzo w sumie chcę wiedzieć, co powie Shikamaru. Ogólnie to pojawił się Shikamaru i już musiał zaszpanować zdolnością dedukcji. No love, love big love!
    A propos love... były też inne rzeczy, które powstrzymywały od pisania, hym? A ja wciąż nic nie wiem!
    Dobra, kończę te głupoty.
    Matko.
    Pisz następny rozdział.
    Ale że tak już.
    Poczytałabym :3
    Czirsy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hey!
      Hyhyhy, miałam taką nadzieję, że uda mi się kogoś wprowadzić w błąd z tymi aktami. Cel osiągnięty B|
      A tam, nie wybrzydzam w komentarzach, z resztą Twój jest ok xd
      Naprawdę?! Parsknęłaś śmiechem?! Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy, że udało mi się to tak napisać, żeby można było się zaśmiać :D Bo czasami mam dziwne poczucie humoru. Ostatnio popłakałam się ze śmiechu na łacinie medycznej, z czegoś co prawie wcale śmieszne nie było xd
      Wiem, wyszłam poza kanon ;( Smuteg. Ale wiesz, gdyby jadał CC mój Sasuke byłby zbyt boski xd
      Hm... Przecież Shikamaru już powiedział "ostatnie" słowa ;) Uff... To dobrze, że jego dedukcję też uważasz za plus, bo bałam się, że wyjdzie mi to nienaturalnie.
      Nie lubię Cię już. Nie było innych rzeczy! A jak już to w takim sensie, że miałam mętlik w głowie i nie umiałam się skupić na pisaniu. W sensie negatywnym, bo to pozytywne nie było.
      Hahah! Jasne, od razu biorę się do roboty! Co tam milion rzeczy do ogarnięcia, pfff...
      Kill me, please... Chcę już wakacje albo przynajmniej przerwę świąteczną...
      Czirsy, czirsy! :D (Dzięki, za poprawę humoru!)

      Usuń
  2. Niesamowite! i to zakończenie! Normalnie cud, miód i maliny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć
    Na wstępie pochwalę Twój talent do pisania. Masz go , kochana !
    Secundo, złapałaś genialny wątek. Jestem tak napalona na tego bloga,że nie wytrzymam , pisz szybko ! Olej naukę, ja jestem w drugiej klasie liceum i też padam,ale dopiero wrzesień . . . .:-)
    Nie wytrzymam , no muszę się dowiedzieć , o co biega !
    Ciao *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow...
    No tak na początek to hej, przywitaj się z nową fanką :P
    Blog jest niesamowity. W prologu zasiałaś ziarnko tajemnicy, brutalność do której totalnie nie pasuje szablon i się zastanawiam WTF?! Tłumaczysz, że masz swoje powody dla takiego szablonu, nawet się cieszę, że nie będzie dużo krwi w tym opowiadaniu :D
    Rozdział pierwszy już spokojniejszy, powrót Sasuke odbywa się bez specjalnych fajerwerków ze strony mieszkańców co jest rzadko spotykanym pomysłem, ale jak najbardziej na plus. Wciąż zastanawiam się dlaczego nikt nie chce gadać o Sakurze... No i Uchiha tak bardzo ciekawski, ależ ja go uwielbiam !
    No i rozdział 2.
    Mistrzowsko poprowadziłaś rozmowę Sasuke z Shikamaru, naprawdę. Niby nic szczególnego, ale strasznie mi się spodobała, bo pokazałaś tą mądrość Nary, sposób w jaki myśli a nie coś w stylu "wiem, że interesuje cię co się stało z Sakurą" i tyle. No... wiesz o co mi chodzi? xD
    Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością bo ostatnie słowa Nary mnie zaciekawiły, czemu mam wrażenie, że Sakura jest pod trawą/ziemią w sensie że martwa? Albo jeszcze jedna opcja, że się z Szefem zakumplowała/zamiłowała xD Oj no kurcze nie wiem!
    Pozdrawiam i dużo dużo weny! Buziaki :*
    Boski szablon jeszcze tak dodam na uwieńczenie mojego komentarza :D :P A no i "(...) historia pokuty Sasuke Uchiha" też jest mega ciekawe... No nic czekam na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Twoje słowa są tak miłe! <3 Nawet nie wiesz, jak motywująco na mnie zadziałały, gdy je przeczytałam :D
      To super, że Tobie także się podoba "mój" Sasuke. Miałam lekkie obawy, że za bardzo będzie on odbiegał, według czytelników, od mangowego wzorca, co mogłoby się im nie spodobać, no ale widzę, że na razie jest ok :)
      Tak, rozumiem o co Ci chodzi! ^^ Zastanawiałam się, czy ten dialog wyjdzie mi dobrze, bo chciałam uchwycić Narę właśnie w taki sposób, w jaki on myśli, chciałam go jak najlepiej oddać. Być może pomogło mi to, że często bawię się w dedukcję do (bardzo) głupich sytuacji lub dosyć sporo przeczytanych kryminałów Christie na moim koncie, kto wie xd Cieszę się, że mi się to udało :D
      Nie jestem na tyle okrutna, żeby tworzyć blog o tematyce SasuSaku, gdzie Sakura nie żyje ;) Chociaż z drugiej strony to byłaby taka super zua intryga, dając nadzieję czytelnikom... Wiesz Sasuke szukałby jej, z każdym rozdziałem byłby co raz, to bliżej "niej", a na końcu i tak by się okazało, że nie żyje! Lepiej nie podsuwaj mi tak genialnych pomysłów xd
      Ciekawa teoria z tym Szefem. Powiem tak, po części prawdziwa (y) Taki zamęt wprowadzam xd
      Dziękuję w imieniu Smutnego Łosia!
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! ;*

      Usuń
  5. Piszę jako anonim ale to ja jestem menia :D Uwielbiam twój blog i sory za napastowanie cie na gg XD Po prostu się doczekać nie mogłam :) I powiem jeszcze jedno pisz kobieto bo ci to super wychodzi...

    Już sie nie rozpisuje dobra :D
    I proszę o nowy rozdział jak najszybciej bo ciekawi mnie gdzie jest sakura bo ja jak coś wymyślę to jest albo nie realne albo sobie mogę spoilera robić XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro się podpisałaś, to chyba jednak nie jesteś anonimkiem, prawda? :)
      Dziękuję Ci jeszcze raz! Tłumaczyłam Ci już, że według mnie napastowanie to nie było- nadal cieszę się, że się odważyłaś, bo dla mnie to jest odważne ;)
      Możesz się rozpisywać, uwielbiam gdy ktoś się rozpisuje xd
      Całkiem możliwe, że te nierealne przypuszczenia mogą być prawdziwe. Mam nadzieję, że spoilera sobie nie zrobisz ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Jej nareszcie rozdział! Twoja historia mnie wciągnęła i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  7. podoba mi się ;) dziękuje !
    ~Rinrlli

    OdpowiedzUsuń
  8. Yesss w końcu jakieś normalne, sympatyczne opowiadanie, a nie zakręcona psychodela! ._.
    I like it! <3
    Saskłacz w twojej wersji jest co prawda inny niż ten, którego znamy z mangi, ma nawet poczucie humoru o.O Ale mnie się to podoba, zwłaszcza, że Saskiewicza z mangi I serii nawet lubiłam, ale tego z Sshippuudena to już nie cierpiałam >.<
    Wyrażam ubolewanie, że nie piszesz. Smutłę :C Na pewno coś masz, wyślij mi na maila xD
    Komentarz tak bardzo po polsku, ale opowiadanko, choć takie króciutkie podoba mi się. No może z wyjątkiem prologu. Czy zawsze wszystko musi sie zaczynać tak drastycznie? Domyślam się, że Sakurę porwano, albo przepadła na jakiejś misji i ja torturują. Meh, niestety oklepane.

    Na koniec mój ulubiony kwiatek:
    "— Gdzie jest Sakura?— Walić prosto z mostu to najprostszy sposób na zadawanie pytań według Uchihy."
    so love his attitude xD

    pozdrawiam! Sarna
    Serio, wyślij mi coś, jak masz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już dużo osób mi zwróciło uwagę typu: "w końcu coś normalnego", nie wiem o co chodzi z fenomenem mojego opowiadania, tym bardziej, że ja jestem nienormalna... W każdym razie cieszę się, że wszystkim to się podoba :D Mam nadzieję, że tego nie zniszczę później xD
      Saskiewicz! O mamciu, nie wpadłam jeszcze na takie przezwisko Saskłacza, chociaż jest w moim guście <3 O tak, w I serii Sasuke jest świetny, w II serii mimo jego "dupkowatości i draniotawości" i tak go lubiłam, co zrobić, lubię chopa i tyle :D
      Naprawdę to, co mam napisane, to w przybliżeniu półtorej strony xD I jedyne do czego ten fragment się sprowadza, to rozkmina Saske nad zielonym xD
      Wątek w prologu może i oklepany (ciężko jest być w 100% oryginalnym), ale mocno zamiesza w fabule, w sumie to już miesza ^^
      Wiedziałam, że ktoś na to zwróci uwagę xD
      Do pisania zmierzam wrócić po maturach, ostatnio wpadłam na kilka nowych pomysłów, które chcę wprowadzić do opowiadania. Co z tego wyjdzie, nie mam pojęcia, ale próbować będę :)
      Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Wyczekuję więc nowego rozdziału i życzę powodzenia na maturze!!!!!
      Znam ten stres z doświadczenia i współczuję, zwłaszcza, że wyniki są zazwyczaj krzywdzące :P
      Ale mimo to, POWODZENIA!!

      Usuń